sobota, 1 grudnia 2012

Domowa rewolucja pokojowa - lampa

Witam serdecznie! 
Ostatnio u mnie iście rewolucyjnie, oczywiście wszelkie operacje w charakterze bardzo pokojowym!
Przedstawiam Wam dziś moje ostatnie robótkowe dziecię.

Lampa
.
Już od dłuższego czasu odczuwałam niedosyt w doświetleniu wnętrz,
ściślej rzecz ujmując - w ich ociepleniu i zmiękczeniu. 
Jako że od dobrych lat kilku w pieleszach schowka przestawiałam z kąta w kąt  lampę, która była, co tu dużo mówić - w stanie opłakanym, przeżyła chyba nie jeden remont, a pamięta odległe lata 80-te, jeśli nie dalej.
I nastał ten dzień. Koncepcja była taka - zostaje metaliczny trzpień, reszta do poprawki. Po kolei: usunięcie miętowej farby ( początkowo bardzo mi się podobała, już nawet szukałam podobnej farby, zwyciężyła jednak natura praktyka) i pozostałości gipsiarsko-malarskich, pomalowanie, dobranie abażura, bądź co bądź bardzo spontaniczne - zobaczyłam go i wiedziałam,
że to ten - tak oto lampa dostała nową szansę!
Tak prezentuje się dziś.




A tak wyglądała przed metamorfozą.
A Wam która wersja bardziej się podoba?
Dla ułatwienia dodam, że lampa miała jeszcze wiekową wersję naklejki z Krasnoludkiem Gapciem. 
Teraz pokój wypełnia ciepłe światło. I o to chyba chodziło.

7 komentarzy:

  1. Widoczna zmiana na lepsze;-)))
    Ja nie mam gdzie przechowywać różności i niestety szybciutko się z niepotrzebnymi rzeczami rozstaję(potem żałuję).

    OdpowiedzUsuń
  2. Aga Ty jak pomysłowy Dobromir ....zazdroszczę Ci ,że umiesz tyle rzeczy zrobić ...ja żeby nadać tej lampie nowe życie to musiałabym ją chyba przeszyć na lewą stronę ale obawiam sie ,że nie byłaby tak piękna jak Twoja .Ja też jak Ty lubie takie klimaty ...tylko czasem ostatnio jakość czasu mi brak na dbanie o nie.Pozdrawiam Ewa:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. O! witaj Basiu w moich progach!
    Dziewczyny, to nie do końca tak - problemem najczęściej jest brak miejsca na składowanie. Wyjątek stanowią rzeczy, które są w stanie wywołać drżenie serca tak duże, że nie potrafię się ich pozbyć, bo mam względem nich "plan". Tak było i tym razem. Bardzo chciałam taką mieć i mam, nie chciałam nowej, bo po pierwsze są ciężko drogie - moda wraca, a i nie umiałabym się nią cieszyć wiedząc, że jej starsza siostra kurzy się w kącie. Teraz marzy mi się taka na drewnianym trójnogu, ale tu już muszę chyba czekać na okazję! Może kiedyś i to marzenie się spełni.
    Tak czy inaczej - warto próbować, najwyżej nie wyjdzie. A co do cudownych robótek - kto jak kto, ale Wy jesteście zdolne babki i ja uwielbiam podglądać Wasze robótki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Metamorfoza niesamowita!
    Pięknie teraz wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, używam jej codziennie i cieszę się jak dziecko,
      Pozdrawiam serdeczie,

      Usuń
  5. Zdecydowanie wolę "po":)) Piękna, rasowa i daje ciepłe światło.
    Pozdrawiam
    P.S. Zajrzałaś na pocztę? Wysłałam maila:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę "po" - choć ta przed bardzo straszyła, wiedziałam, że kiedyś coś z nią zrobię. Maila przeczytałam i mam wielką nadzieję na rychłe wprowadzenie planu w życie.
      Pozdrawiam cieplutko,

      Usuń

Skoro już tu jesteś - pozostaw komentarz. Nie bądź przypadkowym gościem... ale gościem mile widzianym. Słowa pochwały czy krytyki mogą stanowić bodziec, by zrobić coś..., a ja robię to COŚ dla siebie, ale i dla Ciebie trochę też.