sobota, 15 grudnia 2012

Opowiem Wam bajkę o starej...

Witajcie moje drogie! Nie wiem czy jakiś Pan tu zagląda, w każdym razie jak tak - też niech czuje się zaproszony.
Dziś opowiem Wam bajkę o starej... tablicy.

Dawno, dawno temu, kiedy to czasy były trudne, zimy srogie, powietrze i jedzenie nie szkodziło, a dzieci szanujące swoich rodziców i dziadków bawiły się wspólnie gdzie popadnie i czym popadnie, była sobie mała dziewczynka. Jako że miała już ze cztery lata i przyszło jej zaczynać swoją bądź co bądź karierę naukową, jej kochani rodzice widząc zapał w malowaniu i pisaniu, kupili jej drewnianą tablicę.



Piękna to była tablica, choć prosta, z drewna, taka do malowania zwykłą kredą, nie jakaś zdobiona czy malowana na wszystkie kolory tęczy. To tym bardziej pozwalało dziewczynce malować oczami wyobraźni świat tak kolorowy i bajeczny, jak tylko czterolatka potrafi sobie wymarzyć. Jednak za jakiś czas dziewczynka poszła do szkoły, zaczęła się nauka liczenia, pisania - i tu tablica wciąż była towarzyszem jej zabaw w szkołę.





   Dziewczynka rosła, uczyła się, bawiła, jednak tablica coraz częściej czekała w kącie, aż nastanie czas na zabawę. Zabawę jak kiedyś. Później tablica czekała na strychu... długo czekała, czekałaby pewnie nadal, jednak pewnego dnia dziewczynka, która już sama była mamą małego chłopczyka, przypomniała sobie o tablicy. Jaka była radość, gdy znów dziewczynka wzięła ją w ramiona, gdy drżącymi palcami zaczęła znów rysować kredą po tablicy. I dziewczynka już wiedziała, że nie ma innego sposobu, że tablica nie może tak sama, tak na strychu, w kącie ... że jest przecież ktoś, kto bardzo chętnie zostanie wielkim przyjacielem tablicy, tak jak kiedyś ta dziewczynka nie mogła rozstać się z nią na chwilę. I tak tablica zamieszkała z nimi, jeszcze w starej szacie, taka podrapana, poobklejana i pochlapana nie wiadomo czym, już skradła serce małego chłopca.

   Aż nastał ten dzień... tablica dostała nową ... tablicę. A mały chłopiec ... już maluje na niej obrazki widziane oczami wyobraźni.  


  A co się stało z małą dziewczynką - ma teraz jeszcze jedną, małą, ale niezwykle uroczą tablicę... kto wie, może kiedyś jakaś mała dziewczynka, lub chłopiec zechce ją mieć i da jej kolejną szansę jak ja.

A na koniec:
dla tych, którzy nie zdążyli jeszcze poznać tego radyjka, a mają chęć na słuchanie - jak ja - np. non-stop świątecznych kawałków. Wejdźcie sobie o TU - a tam, do wyboru, do koloru. Miłego słuchania...

Pozdrawiam Was weekendowo!

4 komentarze:

  1. Ale pięknie sentymentalny post:)) Też taką miałam, ale przepadła gdzieś....hmm szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Snow,
      taka się ostatnio sentymentalna robię, niektórzy mówią, że to dowód dojrzałości, ale ja się z tym nie zgadzam :D
      Też myślałam, że tablicy już nie ma, a jednak... :D

      Usuń
  2. Wspaniały post!!
    Tablica w nowej odsłonie tez jest super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, Aniu, że moja bajka, a raczej wspomnienie przypadło Ci do gustu! A tablica teraz jest naszym honorowym towarzyszem zabaw i bardzo się cieszę, że udało się nam odnaleźć na nowo! Pozdrawiam serdecznie,

      Usuń

Skoro już tu jesteś - pozostaw komentarz. Nie bądź przypadkowym gościem... ale gościem mile widzianym. Słowa pochwały czy krytyki mogą stanowić bodziec, by zrobić coś..., a ja robię to COŚ dla siebie, ale i dla Ciebie trochę też.