PLANOWANIE...
właśnie...
jak na razie synonim słowa PORAŻKA
jednak nie tak łatwo się poddaję, o nie...
Nie będę was zamęczać tym, co mi się pięknie koncertowo udało schrzanić w obsłudze bobasa, sprzątaniu w domu czy matkowaniu starszej dwójce (patrz mąż w tej kategorii). Nie będę rozprawiać nad za i przeciw karmienia tak czy siak - niemowlę wszak nie pije piwa, fajek nie pali, więc jego diety obecnej - jaka by nie była trudno się czepiać. Nadal jestem bardziej niż mniej zaczytana w paragony, składy pisane na opakowaniach, śledzę rozmaite nowości - dzieląc przy tym ich ochność i achność przez dwa, a nawet cztery... wszak matki czy babki jakoś nas przez wieki nie pozabijały tym czym nas karmiły, opierały itp... a życie w obecnych czasach zakrawa o podróż przez Amazonię tam i z powrotem na dodatek własnym transportem... więc trzeba się wykazać nie lada instynktem samozachowawczym w tej dżungli dobrych rad.
Co innego - moje obecne raczej przesłanie życiowe (do odwołania, odszczekania...przynajmniej na tyle):
Jak spróbować odnaleźć siebie w sobie na nowo i nie zwariować (!)
... i to w każdej z nadwyrężonych ostatnio stref życia
- fizycznej -
- duchowej -
- matecznej -
- domowej -
...a może to jest ten moment by coś zmienić, poprawić, ulepszyć...
bo czy to co było nie zawsze jest takie " już na zawsze"?!
Na razie trwają próby poznawcze i wewnętrzne pertraktacje i bardzo mi się to podoba!
Rewolucja istna nastała - wybuch supernowej czy czarna dziura jak kto woli - wszak jak chce się teraz zaraz robić wszystko wszędzie - no nijak nie idzie tak jak się chce...
tak więc plany w mojej głowie, Bullet ( tu pochwała dla Diany ) też powoli dopieszczam - satysfakcja tym większa, że sprawdza się toto coraz lepiej... i powoli myśli świtają nawet o powrocie do pracy...pisaniu bloga... istna sielanka...
Tak więc wreszcie mam minimalne poczucie bycia Panią Swojego Czasu, do tego stopnia, że wreszcie mam czas na czytanie książek z niekłamaną przyjemnością. Kocham... kochają... dają się kochać... tak na to czekałam...
...a załączone lektury polecam bardzo i służę recenzją osobistą bardzo, ale i bardzo chętnie
dowiem się jak to u Was z tym jest.
Pozdrawiam,
Jak to jest u nas?
OdpowiedzUsuńNo cóż, poszukiwania trwają. Czasem wszystko się jakby klaruje, czasem wali z łomotem.
Wprawdzie rewolucję wywołało całkiem inne wydarzenie...
Nie planuję, próbuję i czekam. I liczę na czas...
Witaj u mnie Modraczku! życie niezmiennie nie przestaje nas zaskakiwać, ja chcę - póki trwa - czerpać je garściami, może bez wzniosłych szaleństw i wariactw, ale bardziej świadomie i osobiście odbierać to co dał i daje nam los. Czasem z radością, a czasem z pokorą iść dalej. ,
OdpowiedzUsuńAle plan - choćby mały trzeba mieć, dla własnej "samodyscypliny" :)
Pozdrawiam Cię serdecznie,
42 year-old Speech Pathologist Jilly Brosh, hailing from Maple enjoys watching movies like It's a Wonderful Life and Book restoration. Took a trip to Garden Kingdom of Dessau-Wörlitz and drives a Mercedes-Benz 500K Roadster. kliknij odniesienie
OdpowiedzUsuń