piątek, 28 lutego 2014

Motylem jestem...

Witajcie.

Domowy szpital polowy... mam już serdecznie dość!

Albo popadamy, albo wyjdziemy z tego  obronną ręką ;)

Zaległy post, spóźniony...

Na ostatnie wyzwanie w Modrak Cafe miał być motyl... motyl poleciał!

Czy doleciał? 


Piękne wyzwanie, szkoda, że ostatnie... Motyl


Pozdrawiam i idę na "dyżur"...


poniedziałek, 24 lutego 2014

Zwierzyniec domowy...

Witajcie...

Pierwsze zdjęcie nie jest bynajmniej zapowiedzią rytuałów czy egzorcyzmów, a ma raczej wymiar "ozdobny" Chciałabym Wam pokazać zaczątek swojej hodowli. Na razie mam świnkę i krówkę, mam jeszcze w planach rybkę, może gąskę i króliczka... oj plany mam iście farmerskie, a wszystko za sprawą eksperymentów kulinarnych. Kocham zioła, sypię je obficie do wszystkich potraw, a że często przyprawiam z przyzwyczajenia, postanowiłam sobie przygotować takie oto ściągawki. 



Podobają się Wam? Mnie bardzo, bo i recyclingowo wykorzystane klepki podłogowe i eksperyment projektowy przyjął formę namacalną... cieszę się i często zerkam na nie... a i potrawy jeszcze smaczniejsze są "fachowo" przyprawione... 

Odświeżyłam, znaczy usztywniałam koronkowe pisanki, przez lata się zdeformowały. Cukier, woda i jajeczka już są jak nowe... 

Teraz czekają na "zamontowanie" - przy karniszu, przy lampie... jeszcze nie wiem... 


ale z pewnością coś wymyślę...

Płynę...

Witajcie!  
Jak zwykle już chyba w niedzielno/poniedziałkową noc budzą się we mnie refleksje... nad bytem, niebytem, działaniem, lub właśnie jego brakiem... normalni ludzie o tej porze zwykli spać, wszak świt przynosi nowy pracowity dzień i tydzień... Bóg jeden wie co jeszcze... czy wie jednak, czemu ja tak siedzę tu i układam w głowie swój plan? czy znów pokaże, że sorry... ale będzie po mojemu, czy może jednak przyglądając się niemo pozwoli "własnoręcznie" wszystko spsuć... to jak się czasem okazuje, nieraz po wielu wręcz latach jest swoistym mistrzowskim psuciem, które o dziwo daje podwaliny pod coś... właśnie COŚ. 
Każdy niby jest panem swojego losu, własnym sterem i okrętem, ale gdyby nie ten "podmuch wiatru" w żaglach nic wciąż byłoby niczym. Ten Jego podmuch często krzyżuje kursy, po których pływają osoby pozornie z sobą nie związane, a jednak już nie obce sobie, bądź będące właśnie tu i teraz w zupełnie innym celu niż sobie zwykłam myśleć... . Płynę dalej. Płynę...
... z tego pływania ostatnio trochę chyba zapobiegawczo statki stawiam, buduję, maluję... jakoś płynąć przecież muszę :D
Oto ostatni spontaniczny z lekka...

coś czuję, że to nie koniec...


I jeszcze jedno... może dwa... podziękowania... dla wspaniałych kobiet, które raz po raz obierają kurs przecinający się z moim, dzięki czemu ta "podróż" bywa niezwykle budująca i satysfakcjonująca zarazem
Dziękuję Magdo. Dziękuję Ewo.
cdn...

sobota, 15 lutego 2014

Marynarski porządek i ład...

Witajcie!
W pokoju dziecka - jak na statku - wszystko powinno mieć swoje miejsce, inaczej bardzo szybko nastaje bałagan, a znalezienie czegokolwiek niemal z cudem graniczy.
Tak było u nas z wszelkimi malowankami, gazetkami, wycinankami...
... już nie jest.
Wymyśliłam sobie takie pojemniki - a że nadal staramy się o marynarski klimat w pokoju - zmalowałam taki oto widoczek. Spontanicznie, kiedyś bardzo lubiłam malować... Teraz książeczki, gry czy puzzle nie są wymieszane z resztą towarzystwa. Mała rzecz a jak cieszy. I mnie i dziecię też - co cieszy mnie jeszcze bardziej. 

A jak Wam się podoba moja wersja "zaprowadzania porządku"?

piątek, 14 lutego 2014

kocham...

Witajcie!

Każdy kocha tak jak umie, kto chce dziś świętuje - my np. na dyskotekowo :D

Przyłączycie się do świętowania?

Na tę okazję zrobiłam kosteczkę - może być przyciskiem do papieru, a może być zwyczajnie klockiem jakich wiele w dziecięcym pudełku.


 A to dostałam wcześniej od mamy, prawda, że śliczne?!

A teraz idę świętować!


piątek, 7 lutego 2014

Serce mocniej zabiło...

Witajcie!
Walentynki za pasem, a ja - choć staram się miłość okazywać przez rok cały, na tę okoliczność, a może właśnie na przekór jej - wykonałam takie oto serce... najpierw je szyłam, później obszywałam koralikami, oj obszywałam i obszywałam, a na koniec jeszcze kokardkę i koralik naniosłam. Taki oto twór. Nie jest może duże, ale za to ma chyba wszystko co chciałam by serce miało... Podoba się Wam? 



sobota, 1 lutego 2014

Babeczki piekę ... słodkie, wytrawne, na ostro...

Witajcie!
Dziś od rana piękne słońce za oknem, aż chce się coś zrobić, upiec... więc od rana piękę babeczki. 
Zmotywowana wyzwaniem poczyniłam sobie takie oto ciacho z bitą śmietaną. Miała być w wersji
tradycyjnej muffinki, maleńka na jeden może dwa kęsy, a ... wyszło jak zwykle.

Oto moja bawełniana "nadziewana" babeczka.
 Aby nie być gołosłownym pokażę Wam jak ładnie mi ona "wyrosła" - w porównaniu z papilotkami, które też zaraz chcę wykorzystać - to taka baba solidna, na szczęście nie opadła, bo nadzienie i pikowanie i wypełnienie i wszystkie jej inne składniki sprawiają, że taka oto jest :D

A nie jest to taka zwykła babeczka, początkowo miała być babeczką na szpilki, a okazała się być sporym pomocnikiem do aktualnie wykonywanych robótek, gdzie mogę ją sobie wszędzie po mieszkaniu nosić, wyciągać nić, czy koronkę w potrzebnej ilości, igieł i szpilek nie gubię,a reszta grzecznie siedzi sobie w środku, zapinam zamek, odpinam zamek...  Szycie to dziedzina, w której raczkuję, dlatego tym bardziej cieszy mnie efekt końcowy.


Babeczka jest swoistą realizacją dość spontanicznego projektu w wyzwaniu w Modrak Cafe
"BABECZKA"

Mam nadzieję, że zdobędę choć jeden głos :D

A tymczasem miłego weekendu Wam życzę!